Wysłany: Pią Maj 23,
2008 8:27 pm Temat postu: Gałąź Stanisława -
Wanda(S162) |
|
|
|
Gałąź
Stanisława - Wanda(S162) Wspomnienia Wandy Galczak-Owczarek
(S162)z okresu wojny z Włocławka. Wysiedlenie związane było z zakaźną chorobą oczu jaglicą, której Niemcy się obawiali. Próbując pozbyć się problemu wysiedlali chorych wraz z całymi rodzinami na inne tereny. W tej rodzinie chora była Wanda W nocy zebrani z pozostałą ludnością z lekarzem i pielęgniarką zostali wywiezieni do Tarnowa. Mogli zabrać z sobą tylko to, co udźwignęli, mama wzięła pierzynę, bo wierzyła, że ta gdziekolwiek będą nocować ochroni dzieci przed zimnem. Wanda miała wtedy 15 lat, brat Józef 21,Zdzisław 9, ale jej braciszek Kazio zaledwie 8,5 miesiąca, siostra Zosia była u cioci
Marii w Warszawie. rodziny po gminach, oni trafili do Szynwałdu. Wandy. Na prośbę Stanisławy postarała się, aby zamieszkali w wolnym wtedy pomieszczeniu i choć brzydkim, z glinianą podłogą to jednak pozwalającym by mogli przetrwać, nie tułać po gospodarzach
i być z sobą razem. i mama, ponieważ była osobą obrotną i gospodarną to kupiła to, co było najpotrzebniejsze i niezbędne aby mieszkać i żyć w
miarę godnie. w Szynwałdzie. Po ukończeniu szkoły Władysław zawiózł córkę do Warszawy by tam poszła do pracy i była razem z siostrą Zosią. Podjęła pracę w Fabryce Celofanu, ale Wandzi u cioci Marii nie było zbyt dobrze, Ciocia była oschła i rygorystyczna a Wanda cicha i spokojna, nie umiała się znaleźć w takiej atmosferze, była przeciwieństwem Zosi, która sobie z ciocią radziła ( Zosia w 1944r została wywieziona z Warszawy na przymusowe roboty do
Fabryki Kabli do Berlina - zobacz opis LOSY ZOFII WARSZAWIANKI). tam pracowała jako ogrodniczka Wanda chodziła także do baronowej i robiła razem z nią na drutach swetry,
rękawiczki i skarpety dla Niemca, odwdzięczając się za jego dobry uczynek. Świąt Wielkanocnych w Śmigusa wylał na nią całe wiadro wody, wtedy była zła ale dzisiaj miło to
wydarzenie wspomina. musieli pracować by dostać kartki żywnościowe. Z tymi kartkami trzeba było maszerować kilka kilometrów do punktu gdzie wydawano żywność aby przynieść do domu 2 bochenki chleba, Józef w drodze powrotnej wielokrotnie miał chwile słabości i tak bardzo chciał ugryźć chociaż kąsek bo z głodu „kiszki marsza grały” ale chlebem rządziła mama, to ona obdzielała kromkami rodzinę. wszystko za to co dawali np. szafę sprzedała za
gęś. 2 pokoje więc jeden odstąpili rodzinie
Władysława i tak mieszkali przez wiele lat. zdała maturę. Cały czas pomagała rodzicom. Wyszła za mąż. Obecnie mieszka sama bo mąż nie żyje, jest lubiana i szanowana przez całą rodzinę, utrzymuje bliskie kontakty z bratem Kazimierzem i jego żoną Zenią, z pasierbicą Stenią. Ma wiele albumów ze zdjęciami bo każdy dzieli się swoim szczęściem z ciocią
Wandą i przynosi zdjęcia najbliższych. |